słońca moje
i świat cały
wszystko w jednym
się zebrało
słońca moje
i świat cały
wszystko w jednym
się zebrało
Łowił ryby
bardzo lubił sake
wiał wiatr
ryby nie brały
sake była mocna
zasnął w łodzi
obudził się
na wybrzeżu chińskim
po wielu latach
wrócił do domu
ze skośnooką
chińską żoną
Kroczę cichutko
pośród czerwonych maków
i słonecznie pomarańczowych nagietków
odwiedzić chcę
moje sioło
pachnące miodem
skoszoną koniczyną
i chlebem powszednim
tyle życia zamknięto
w zapachach domu rodzinnego
moja wolna przestrzeń
drzwi otwarte pozostawia
radości i słońcu
zadumę chowając
w zanadrzu
spracowanego serca
Październik powitał nas
babim latem
astrami pod płotem
i granatem jesiennego nieba
wsłuchana w szum wiatru
otulam sie ciepłem
bezpiecznych ramion twoich
cichutkie myśli
wędrują samotnie
do galaktyk marzeń przedsennych
zasypiam
w nierzeczywistym oceanie czasu
ciepłym oddechem
pieścisz moje włosy
otulasz ramieniem jak wełnianą chustą
chopinowskie nokturny
cicho pobrzmiewają
świat jesienny
obleczony w poświatę księżycową
zasypia wraz z nami
splątani marzeniami szybujemy
ponad światem szyderców
gubiąc lęki codzienne
Nasze słowa
myśli i tęsknoty
pragnienia
ukryte na dnie duszy
kołyszą marzenia
niespełnione
nieskończoność
dotyka nas
ciepłem słońca
i bryzą morską
łąkami ukwieconymi
i uśmiechem dziecka
szybuję
w magicznych przestrzeniach
muzyki niebios
na smyczki i orkiestrę stworzonej
zanurzam się
w krainie dzieciństwa
i miłości spełnionej