Podążać
przed siebie
chcę
drogi swej
szukać
przeszłość odrzucać
na nowo
urodzić się
siły nabierać
złu
się opierać
chcę
znowu oddychać
smakować życie
cierpieniu
powiedzieć
nie
głowę do góry
unosić dumnie
i żyć
i
cieszyć się
Podążać
przed siebie
chcę
drogi swej
szukać
przeszłość odrzucać
na nowo
urodzić się
siły nabierać
złu
się opierać
chcę
znowu oddychać
smakować życie
cierpieniu
powiedzieć
nie
głowę do góry
unosić dumnie
i żyć
i
cieszyć się
Spalone miasto moich marzeń
plugawe maszyny zwane ludźmi
wyrównują ziemię naszego świata
w zgliszczach odnajduję
okruchy szkieletów
naszej miłości
odbudujemy dom
którego nie było
może zawładną nami koszmary niebytu
ziemia już nie zadrży
ptaki nie odfruną
będą oni i ty
a może gdzieś ja
najważniejsze potwory maszyny
zwane ludźmi
zgrzytać będą szyderczym śmiechem
i szczęście trwać będzie
na tym najlepszym ze światów
Otulona miłością
jak płaszczem bezpiecznym
biegnę do ciebie
do słońca
a dłonie spragnione
dotyku
i ciepła
odmawiają modlitwę
przeznaczenia
do jutra
Milczenie moje jest krzykiem
o szczęśliwe krwi pulsowanie
odprowadzam cię we mgle
… przyjacielu mój
ukradkiem
niech nikt nie rzuca na żer
żądnym wrażeń potworom
niecodzienności naszej
ja oderwana od ziemi
odrzuciłam wszystkie znaki zapytania
w gniazdach dłoni
spoconych ukryte
stając się cieniem
szczęśliwie zapomnianym
w ogrodzie milczącym
odnalazłam
przewodnika do wnętrza duszy
by móc zaśpiewać z echem
nie mów już nic
ja wiem
wyciągam ręce
nie ma goryczy
twoje białe serce
pozwala oddychać
jutro ból zniknie
będziesz
a ja
nakarmię cię krwią
mojego istnienia
echo zaśpiewa nam
poszybujemy w przestworzach
by zaistnieć znowu
zachłannie lekko
bez fałszu
najprawdziwiej
doskonale spełnieni
odwiedził mnie dziś anioł
i niczym motyl
na mym ramieniu przysiadł
…
delikatnie dotknął mej twarzy
skrzydłami
całe zło tego świata
odeszło w niepamięć
odleciał cicho zabierając smutki
zostawił uśmiech
niczym promień słońca
i jeszcze
przywrócił wiarę w człowieka
ucałowałam twoją dłoń
siostro moja
na pożegnanie
za matkę moją
… za ojca
za moją grzeszność
i zaniedbanie
twoje serce samotne
walczyło o życia nadzieję
cichutko odeszłaś
aniele skrzydlaty
smuga twojego cienia
to ból i cierpienie
Z determinacją
chwytam pióro
czysta kartka
parzy dłonie
natłok myśli
boli
nie łamać
konwenansów
słowa
słowa
przelać na papier
skróty myślowe
myśli
myśli niedoścignione
wiersze
w marzeniach sennych
przychodzą
gra słów
kombinacje liter
chaos
raj utracony
Mistrzu
Jesteś mi niebem
i ziemią
śniegiem
i słońcem gorącym
wszystkim co
życie moje
wypełnia
pamięcią ogarniam
rytm palców twoich
oddech poranny
smak wspólnych chwil
troskę twych oczu
metafizyka moja
kpi z praw
tego świata
i konwenansów wszelkich
depczę
lęki przedsenne
szacunku do ciebie nabieram
nie chcę
samotnej przyszłości
Istota życia
tu i teraz
póki spektakl trwa
dramat ten
ulotny jest
los prezent mi dał
na kolejną życia chwilę
jak słoneczne wakacje
godzę się
na każdą rolę
strach głęboko skrywam
tajemnica życia
równa śmierci nieodgadnionej
kurtyna opadnie
i bajka skończy się
zniknie
rzeczywistość spektaklu
nie będzie łez
ani ludzi
pustka
tylko echo
czegoś co było
pozostanie na krótko
gdzieś jest drugi
równoległy świat
poszukam go