POWIEW…

Księżyc
przyświecał zalotnie
spoglądając na nas
przez korony drzew
dopełniała się noc
wypełniona magią tajemną
pośród pomruku drzew
pretensji przyrody uśpionej
w dali
szczebiot ptaków
ze snu rozbudzonych
odwoływał pobudkę fałszywą
twoje oczy
dwie latarenki w mroku
ciało wabiące
zapachem czarownym
lśniąca śniado skóra
i dotyk drżącej dłoni
niepewność
powiew wiosenny
nocnego ogrodu