STRACH

Trzask łamanej gałązki
za oknem
budzę się
o trzeciej nad ranem
mija godzina duchów
moje ciało zatrzaśnięte
w sennym niepokoju
nie pamięta już
skrawków snu
szczelnie okryta pledem
nie zapalam światła
przez otwarte okno
wlewa się ziąb
czarnej listopadowej nocy
wilgotna ciemność
wirujące powietrze
i strach
godzina samobójców
i złodziei
spod przymkniętych powiek
obserwuję dziwne cienie
przesuwające się
za oknem
okrywam się szczelniej
po samą głowę
podglądam tylko jednym okiem
czarny jak noc
kot przybłęda
przysiadł na parapecie okna
polizał sobie łapę
i znikł wraz z moim strachem…