ZADUMA JESIENNA

Za moim oknem
ptaszyska czarne
złowrogo przysiadły
na nagich gałęziach drzew
w zegarze ściennym
kukułka rozrywa krzykiem
upływający czas
słyszę szept
spadających jesiennych liści
ogrody szumią płaczliwie
i jęczą wiatrem północnym
mgła parawanem przedwieczornych oparów
przysłania kanciaste kształty
drżących zimnem ramion jabłoni
niepokój mam w sercu
na dnie filiżanki
z niebieskiej chińskiej porcelany
zostawiam oddech drżący
lampa osłonięta staroświeckim abażurem
rzuca cień niespokojny
na suficie
przesuwają się niewyraźne kształty
zjaw wieczornych
radio cichutko gra
nostalgiczne chopinowskie nokturny es-dur
odkładam książkę
pogrążam się w zadumie
w skroniach pulsuje krew
kończy się dzień jesienny