NASŁUCHUJĘ

W jesienne tęsknoty spowita
nasłuchuję śpiewu wiatru
i deszczu
wybrzmiewającego na szybach
rytmiczne staccato
tęsknych mazurków Chopina
w gałęziach wierzb przydrożnych
i sadach wiejskich ukrytych
znużona wciąż nowym odkrywaniem świata
zastygam
wędrowny ptak w locie
sięgam horyzontów tęsknoty
nadaremnie powtarzam wołanie
o światło nadziei
i małą garść radości
na wyłączność
czasu niewiele zostało
nie pokazuję swoich łez i wzruszeń
zdewaluowane słowa
o niekończącym się szczęściu
wyrzucam z pamięci
zmęczona jestem szarą przyziemnością
dni ponurych
i czasu którego już nie cofnę