W dłonie nadziei
wkładam swój los
myślę o życiu
o tym
co było
i jeszcze
być może
marzę i pragnę
liczy się to
co tu
i teraz
kolor
zapach
smak
życie u źródła
jedno
drugiego już nigdy nie będzie
W dłonie nadziei
wkładam swój los
myślę o życiu
o tym
co było
i jeszcze
być może
marzę i pragnę
liczy się to
co tu
i teraz
kolor
zapach
smak
życie u źródła
jedno
drugiego już nigdy nie będzie
Światy moje
zebrane w rzeczywistość
każdego dnia
chcę tworzyć
od nowa
kreować piękno
nocy i dni
dla nas samych
zanurzam się
w rzeczywistości
mierzonej ustawicznie
powtarzam
credo życiowe
chcę tworzyć
harmonię ładu
w uniwersalnym wymiarze
strony otwieram nowe
mojej wyobraźni
poetyckich rozważań
harmonii
sumę światów
bez stronniczych wymiarów
i potrzeb przyziemnych
składam w jeden świat pulsujący życiem
Może kiedyś
pomiędzy nocą
a dniem
spotkamy się
na życia szlaku
pomiędzy prawdą
a kłamstwem
podamy sobie dłonie
pomiędzy zimą
a wiosną
spełnią się
nasze marzenia
pomiędzy chwilą
a wiecznością
otworzą się nasze serca
dla siebie
Pozostawiłam pod strzechą
obyczajowość
o cechach metronomu
skwary posucha
śniegi roztopy i deszcze
ważniejsze były dla mnie
niż czas obecny
który zegar wyznacza
cała reszta
to już tylko improwizacja
Pochylone krzywe dachy
drzewa wiekowe łagodnie szumiące
i kamienne progi
od chodzenia wyświecone
wspominam
zamieszkać tam
jak przy bulwarze słońca
żyć
po prostu
ściana lasu
przytuli nasze marzenia
błękit nieboskłonu
zajrzy w okna przyjaźnie
siądziemy jeszcze raz
wspólnie
ramię przy ramieniu
wsłuchamy się w świat
który pozostał w naszych wspomnieniach
Oczekiwania
źle odczytane
martwią
tęsknota
rodzi niepokój
niedomówienia
zaszczepiają zazdrość
tworzą się stany nerwowe
pełne niedomówień
i oskarżeń
zniecierpliwienie
budzi nieporozumienia
żal i smutek
gdzie jest zakres
poziomu potrzeb
oczekiwań wzajemnych
uczuć
warunkujących zaufanie
pewne jest tylko jedno
że kocham cię
Magia artysty znika
po premierze
porady filozoficzno – życiowe
odpadają
zwyczajne gesty nie są w cenie
reszta to tylko dodatek
mówią ci
którzy do powiedzenia
nie mają wiele
perlą złote myśli
z prędkością światła
image artysta zamienia w złoty pieniądz
historie z życia
czy ekshibicjonizm
misja tworzenia
udawanie
i bezpretensjonalność metafizyczna
prawdziwa – nieprawdziwa iluzja
artysta
i widz nieśmiały
pozapinany bogobojny
otwarty chłonny refleksyjny
rozchichotany często pyskaty
bez widza nie ma artysty
nie ma refleksji
życie jest
prawdziwe
Chcę się modlić
wiarę dostałam w prezencie
łaski pobożności mi brak
ciągle szukam
i czekam
pusty kościół
mój praktyczno – analityczny umysł
nie ogarnia tych spraw
łaska staje w szranki z racjonalizmem
Bóg jest energią
i dobrem
bytem opiekuńczym
chodzę do świątyni
szukam energii dobra
w sobie i w ludziach
mam nadzieję wierzyć
w trwanie w milczeniu Boga
prawdziwe życie i opatrzność
zatrzymuję się
nad człowiekiem ubogim
matką z dzieckiem na rękach
i mrówką biegnącą do gniazda
nie chcę wątpić
dlaczego nie godzę się z przemijaniem
Nad rzeką leniwie toczącą wody
młyn drewniany kręcił piruety
z wiatrem w objęciach
kwiaty wypinały dumnie swe lica
do słońca
zapach nasturcji unosił się nad ziemią
i księżyc
też pachniał ogromny
dom pod lasem
był gniazdem wielu pokoleń
ojciec niespiesznie czyścił konie
palił fajkę
i uśmiechał się do nas
mama robiła smakowite podpłomyki
ociekające masłem
zapach pieczonego chleba
unosił się nad całą wsią
kaczki maszerowały znad wody dumnie
perliczki stały na mostku
a woda czysta obmywała nieśpiesznie
zmurszałe kamienie
wspomnienia unoszą się wciąż nad łąkami
dom przycupnął pod lasem
inna w nim gospodyni piecze chleb
w młynie mieszkają nietoperze
nie ma już starej lipy
i wielkiego stołu pod jej koroną
nawet pszczoły miododajne
zniknęły gdzieś
nie warto odgrzebywać wspomnień
bo księżyc wciąż pachnie tak samo
mój księżyc
nie pytaj
czego szukam po drodze
w moim sercu mam wszystko
Silną być jak tur
leniwą jak kaczka
nie żyć życiem innych
mieć swoje własne
nie przejmować się
mając dziesięć lat
starcem się bywa
frustratom życie płynie
z prędkością światła
dlaczego
chcę rozmawiać
z dobrym człowiekiem
żyć na miarę potrzeb
nie płakać
przemieszczać się w dobrym czasie
nie jestem doskonała
głowa domaga się iluzji
wypiję czarę wina reńskiego
za świat ludzi równych umysłami
moim zwycięstwem
nie może być filantropia